Nie uwierzysz, jakiego dostałam wczoraj sms’a od mojego operatora sieci komórkowej!!! Brzmiał dokładnie tak: „Dopadła Cię jesienna depresja? Graj w gry!” Potem był oczywiście link do całej masy gier, które rzekomo mają pomóc poradzić sobie z obniżonym nastrojem. Zbulwersowało mnie to! Jak można komuś, kto jest zdołowany albo cierpi rzeczywiście na przewlekłą depresję, proponować gry. Świat przewraca się do góry nogami.
Nie to, żebym nie lubiła sobie od czasu do czasu w coś zagrać. Sama co prawda w kwestii gier należę do epoki kamienia łupanego. Gustuję w chińczyku, warcabach, eurobiznesie i scrabble. Jestem jednak w stanie zrozumieć ludzi, którzy od czasu do czasu potrzebują się odprężyć przy grach komputerowych. W ogóle nie mam nic przeciwko temu, żeby graniem – takim czy innym – umilić sobie długie jesienne wieczory. Ale żeby przepisywać je jako lek na depresję!? Przecież to skandal! Czy Ty też tak uważasz?
My, mamy, jesienne dołki znamy
Takich ofert będzie się pewnie pojawiało więcej. Internet zaroi się od tekstów na temat tego, jak radzić sobie z brakiem słońca i co zrobić, żeby nie popaść w jesienną melancholię.
Tę kwestię postanowiłam podjąć i ja. Nie dlatego, że to modne i wypada. Widzę, że jest po prostu ciągle zapotrzebowanie na tego typu rady. Dlaczego miałoby ich zabraknąć dla mam, które są z jednej strony w tej szczęśliwej sytuacji, że dzięki dzieciom mogą dostrzec uroki jesieni (mam na myśli zbieranie szyszek i kasztanów, szuszczenie liśćmi w parku i robienie korali z jarzębiny), a z drugiej – może to być dla nich pora szczególnie mało sprzyjająca. Wiadomo, wszystkie potrzebujemy energii, żeby podołać macierzyńskim wyzwaniom, a jesienią tę energię bardzo łatwo stracić. Tym bardziej, że dzieciaki szalejące w tym czasie więcej w domu zamiast na podwórku, potrafią czasem dać w kość i wejść nam na głowę.
O tym problemie napisała do mnie ostatnio też jedna z Czytelniczek, której bardzo dziękuję za pomysł na artykuł. Swoją drogą, podpowiadam, że jestem ciągle otwarta na Twoje pytania, sugestie i rady. Jeśli jest coś, o czym chcesz przeczytać, to pisz do mnie śmiało, poprzez ten formularz kontaktowy. Na pewno odpiszę bezpośrednio do Ciebie i spróbuję podjąć proponowany przez Ciebie temat w jednym z kolejnych artykułów. Może nawet stworzę ćwiczenie rozwojowe skrojone idealnie na Twoje potrzeby!? Zachęcam!
Wracając do jesiennej chandry – mam dla Ciebie dwie propozycje.
1. Rób to, co uwielbiasz!
Po pierwsze profilaktyka!!! Choć wiem, że brzmi to na pierwszy rzut oka zniechęcająco – jak hasło żywcem zdjęte z plakatów wiszących w ośrodku zdrowia. (Nota bene – życzę Ci, byś tej jesieni mogła je omijać z daleka!)
Proponuję Ci jednak, byś tym razem – póki jeszcze nie jest za późno – stworzyła sobie taki Program Jesiennej Profilaktyki Antykryzysowej, który pomoże Ci nie wpaść w jakiś wielki jesienny dół.
Jak to zrobić? Sprawa jest prosta. Złap długopis i kartkę papieru i wypisz 20 rzeczy, które lubisz robić.
Zapewniam Cię, że już samo robienie tej listy jest przyjemne. Ja poza wersją linearną, postanowiłam też zrobić sobie kolorową mapę myśli i nieźle się przy tym bawiłam. Polecam.
Kiedy już stworzysz swoje TOP 20, sprawdź, czy na Twojej liście znajdują się jakieś czynności, które robiłaś bardzo dawno. Zaplanuj na najbliższy czas powrót do tej praktyki. Przede wszystkim jednak powieś listę w widocznym miejscu, żeby Ci przypominała o regularnym oddawaniu się aktywnościom, które wypisałaś. Od razu śpieszę wyjaśnić, że drzemkę albo leżenie na kanapie do góry brzuchem też traktujemy jako aktywność – o ile masz pewność, że to ładuje Twoje akumulatory i jest dla Ciebie przyjemne.
Oj! Czuję, że podniesie się zaraz fala krytycznych głosów – jak ja mam się oddać swoim przyjemnościom, kiedy dzieciaki na karku itd. itp.. Nie ma na to rady! Dzieci są i będą, ale my jako mamy jesteśmy odpowiedzialne za poziom energii, którym dysponujemy. Trzeba się zebrać w sobie:
- po pierwsze zobaczyć, gdzie w planie opieki nad nimi i innych obowiązków są luki, w które da się wcisnąć coś, co lubimy robić,
- po drugie sprawdzić, co z tych rzeczy da się wykonać będąc z dziećmi,
- po trzecie, trzeba ustalić z otoczeniem (mężem, opiekunką, przyjaciółką, babcią albo dziadkiem), kiedy zajmą się dziećmi, żebyśmy my miały czas dla siebie.
TUTAJ możesz pobrać tabelkę, która pomoże Ci to wszystko zaplanować. Przepisz swoje 20 czynności, przyporządkowując je do odpowiedniej rubryki. Powieść na lodówce, na lustrze, na ścianie i trzymaj się tego tej jesieni.
Dzięki temu łatwiej będzie Ci zadbać, by w Twoim życiu był czas i przestrzeń na czynności, które dodają Ci energii. W ten sposób problem z jesienną chandrą jeśli nie zniknie, to przynajmniej się zminimalizuje.
2. Bądź dla siebie dobra!
Ale to jeszcze nie wszystko. Na wypadek, gdybyś jednak niespodziewanie mimo wszystko wpadła w dół, proponuję Ci krok drugi. Przygotuj Zestaw Pierwszej Pomocy Na Wypadek Jesiennego Kryzysu.
Zanim jeszcze Cię takowy dopadnie, pomyśl nad tym, jak się sobą zaopiekujesz, kiedy zdarzy Ci się gorszy dzień. I proszę Cię – nie odkładaj tego na później. Kiedy będziesz w dołku, trudno Ci będzie jasno ocenić sytuację. Dlatego zrób to teraz!!! Zanotuj pięć rzeczy/spraw/czynności, które przyniosą Ci ulgę w momentach obniżonego nastroju. W przeciwieństwie do pierwszej listy ta druga ma zawierać małe przyjemności – coś, co będziesz w stanie zrobić dla siebie bez względu na to, czy masz dla siebie więcej czasu czy nie i czy jesteś w domu z dziećmi czy nie.
Chcesz wiedzieć, co znajduje się na mojej liście?
- Opatulenie się miękkim kocem (można to zrobić nawet z dziećmi, np. czytając albo oglądając bajkę).
- Gorące kakao (muszę zadbać o zapas tego trunku i regularne kupowanie mleka).
- Ciepła herbata z sokiem malinowym w moim ulubionym kubku (i grzanie sobie na nim rąk obowiązkowo).
- Zadbanie o czysty stół (już samo doprowadzanie go do ładu, a potem patrzenie na niego jest dla mnie źródłem ulgi).
- Patrzenie przez okno (sprawdza się zawsze: czy to słońce, czy deszcz – ważne jednak żeby patrzeć i obserwować, a nie mielić w kółko w głowie gorzkie myśli).
Jak widzisz są to rzeczy, które łatwo wykonać. Nie wymagają wiele czasu ani pieniędzy, ani nawet udziału kogoś z zewnątrz (telefon do przyjaciółki sprawdza się zawsze, po warunkiem że ona może w danej chwili rozmawiać, więc lepiej mieć w zanadrzu jeszcze kilka innych opcji do wykorzystania).
Zachęcam Cię wiec gorąco – stwórz dla siebie taką listę kojących drobiazgów i nie omieszkaj ich użyć, gdy masz gorszy dzień. Ostatecznie nic tak nie działa uzdrawiająco, jak poczucie mocy sprawczej i świadomość, że potrafię zaopiekować się sobą, zanim jeszcze inni zatroszczą się o mnie.
Tego, żeby dbali o nas najbliżsi też trzeba pilnować!!! Chodzi o to, żeby być dla siebie samej wsparciem w pierwszej kolejności.