Doświadczasz ich niemal codziennie. Nawet wtedy, gdy zajmujesz się swoją ukochaną pasją. A właściwie przede wszystkim wtedy! Kiedy bardzo Ci na czymś zależy… Kiedy zaczynasz nieśmiało wierzyć, że może jednak potrafisz spełnić swoje marzenia… Kiedy w końcu odważysz się żyć naprawdę w zgodzie z sobą… Pojawiają się one – wrrrr!!! Nieszczęsne OGRANICZENIA!!!
Podkopują Twoją wiarę w siebie. Odbierają nadzieję. Są przeszkodą na drodze, do upragnionego celu. W pierwszym odruchu wściekłości próbujesz jeszcze z nimi walczyć, ale częściej brakuje Ci sił. Poddajesz się i rezygnujesz. Czujesz się pokonany i skutecznie zniechęcony do podejmowania kolejnych prób twórczego działania, w którym mógłby objawić się w pełni Twój potencjał.
Dziś chcę powiedzieć Ci z pełnym przekonaniem, że może być inaczej.
Co zrobić ze swoimi ograniczeniami?
Nie będę Cię jednak zagrzewać do jeszcze zacieklejszej walki z tym, co Cię ogranicza. Choć uważam, że czasem potrzeba zacisnąć zęby, zaprzeć się w sobie i z uporem oraz wytrwałością po prostu skupić się na pokonaniu przeszkód, które pojawiają się na naszej drodze.
Nie będę Ci też podpowiadać tego, co pewnie sam już przeczuwasz, że większość ograniczeń tkwi tak naprawdę w Twojej głowie, a nie w rzeczywistości. Choć doświadczyłam na własnej skórze wiele razy, że czasem wystarczy poprzyglądać się uważnie swoim myślom, poprosić o spojrzenie na nasz problem kogoś z zewnątrz. Nagle okazuje się, że coś, co wydawało się murem nie do przejścia, jest prostsze, niż nam się wydaje. Inspirująco pisała o tym kiedyś Gabriela Kuca, a pouczającą opowieść o gęsi w butelce pięknie zilustrowała Lidia Szwabowska (skądinąd twórczyni DoM-owego logo).
Nie będę Ci w końcu szeptać na ucho, że na wiele naszych ograniczeń trzeba po prostu znaleźć sposób. Choć głęboko wierzę, że najlepiej podejść do naszych blokad w sposób twórczy i pomysłowy. Kiedy zaprzęgniemy w walkę z ograniczeniami naszego wewnętrznego artystę, nagle otwierają się przed nami nowe możliwości. Nie tylko udaje nam się obejść zniewalające nas bariery, ale dodatkowo – dokarmiamy tę kreatywną cząstkę nas samych, która potrafić być niesłychanie wspierająca.
Co więc chcę Ci dziś zaproponować?
Zaakceptuj swoje granice i rozwijaj się wewnątrz nich!
Jedną z największych mądrości na temat ludzkich granic zaczerpnęłam od Elżbiety Sujak, która jest autorką „Rozważań o ludzkim rozwoju”. W wywiadzie z Cezarym Sękalskim mówi ona tak:
„(…) człowiek ma swoje granice. Każdy ma je gdzieś indziej ulokowane, każdy z nas jest wielokształtny, ale otoczony, zamknięty w pewnych miarach. I rozwijać się możemy tylko wewnątrz tych ograniczeń. Jest taki okres życia, kiedy wali się w nie pięściami i chce się je sforsować. Tymczasem częściej się je właśnie traci z pola widzenia, aniżeli poszerza. Wszystkie nasze szanse mieszczą się wewnątrz tych granic.„
A gdyby tak spojrzeć na nasze ograniczenia z innej perspektywy? One nas przecież w jakiś sposób chronią. Przede wszystkim przed rozdrobnieniem się na wiele szczegółów. Przed nieustannym poszukiwaniem szerszych horyzontów. Nie twierdzę, że poznawanie ciągle czegoś nowego jest złe. Nie krytykuję tutaj wszechstronności, bo w gruncie rzeczy bardzo ją cenię. Chodzi mi tylko o to, że nie może być ona płytka, niezakorzeniona w głębszych wartościach. Jest czas, kiedy warto próbować bardzo wielu rzeczy, sprawdzać siebie w różnych kontekstach, badać swoje upodobania. Przychodzi jednak taki moment w życiu, kiedy trzeba też z tej różnorodności umieć mądrze wybrać i skoncentrować się na rozwijaniu właśnie tego obszaru. Tu znów oddam głos Pani Elżbiecie:
„Rzeczywiście – pierwsza połowa życia to jest zdobywanie różnych kolejnych przyczółków. Człowiek wtedy nie myśli o kresie swojego życia, tylko o kolejnych horyzontach, które gdzieś przed nim się otwierają. Natomiast moment umownej połowy życia to czas, kiedy człowiek uświadamia sobie, że już wyżej nie podskoczy… W pierwszej połowie życia dominuje potrzeba rozwoju, a w drugiej – potrzeba twórczości. Trzeba w pewnym momencie uznać swoje granice i zmieścić się ze swoją twórczością właśnie w tych granicach. (…) Można zamiast walki z granicami rozwijać się wewnątrz nich, rosnąc w kompetencjach, doświadczeniu, przekazując je następcom.”
Ograniczenia pokażą Ci Twoje miejsce w świecie
Takie spojrzenie na swoje ograniczenia pozwala odetchnąć z ulgą i zamiast walki zapytać siebie: „Dobrze, zobaczmy, co mamy tu do zrobienia?” W konsekwencji przestajesz tracić energię na walenie głową w mur i zaczynasz się koncentrować na potencjale, który tkwi w konkretnej sytuacji. Szlifujesz swoją doskonałość w danej dziedzinie, zamiast ciągle zaczynać od nowa w obszarze, który jest dla Ciebie zupełnie nieznany.
Masz wtedy na przykład szansę nie tylko być nauczycielem, ale też być bardzo dobrym nauczycielem. Możesz stawać się coraz bardziej wyspecjalizowaną księgową. Albo rozwijać się w sztuce malowania na szkle. Oczywiście pod jednym warunkiem!!! Pod warunkiem, że to, w czym decydujesz się specjalizować jest rzeczywiście zgodne z Tobą, z tym, do czego zostałeś stworzony. Jeśli bowiem jesteś pisarzem i nie cierpisz tego zajęcia radości, zalecam zmianę. Zalecam ciągłe szukanie swojej prawdziwej pasji, tego, co Cię ożywia i uskrzydla. W tym wypadku właśnie ową niechęć do pisarstwa trzeba potraktować jako znaczące ograniczenie, które pokazuje, co nie jest twoim terytorium i skąd lepiej zmykać, żeby nie zmarnować sobie życia.
Osobiście uważam, że proces nakreślania na nowo swojego rewiru, szukania swojego miejsca – bo tym jest przecież w gruncie rzeczy NAPOTYKANIE SWOICH OGRANICZEŃ – potrafi być szalenie inspirujący i rozwijający. To uczenie się przekładnia zdobytej wiedzy i doświadczenia w obszarach, które nas nie kręcą, na zajęcia bliższe naszemu powołaniu… To nieustanne sięganie w głąb siebie, aby odkryć swoją specyfikę i ją właśnie rozwinąć… Nie to, co kolega czy koleżanka… Nie to, o czym krzyczą media, że modne… Ale właśnie to, co MOJE i wyjątkowe, to co mieści się w MOICH GRANICACH! Niech wszystkim tym, co znajduje się poza tymi granicami, zajmują się inni – bardziej do tego predysponowani!
W cytowanym tu ciągle wywiadzie na pytanie Cezarego Sękalskiego o to, czy ZNALEZIENIE SWOJEGO MIEJSCA W ŚWIECIE oznacza właśnie uznawanie granic, Elżbieta Sujak odpowiada, że najpierw trzeba te granice ZNALEŹĆ: „I to jest bolesne. Potem następuje okres walki z tymi ograniczeniami i ostatecznie nie pozostaje nam nic innego, jak je uznać i zacząć odkrywać: przecież mogę się rozwijać w górę i w głąb, nawet jeśli jestem terytorialnie gdzieś zamknięty. Tak to widzę – jako szansę człowieka. Akceptując swoje granice, otwieram sobie możliwości znalezienia innych dróg.”
A Ty, co o tym sądzisz? Zainspirowałam Cię choć trochę do zmiany myślenia o swoich ograniczeniach? Podziel się koniecznie swoją refleksją w komentarzu!