W pokoju dziecięcym właściwie niepotrzebne są zegary. W poczekali – owszem, przydają się.
Dzieciństwo odmierza zupełnie inny rytm, który nie zna minut i godzin. Jest to rytm naturalnych potrzeb – pośród których prym wiedzie pełne zachwytu pragnienie zatrzymania się nad cudownością świata, który jest przecież taki ciekawy w każdym swoim szczególe…
Jednym z przywilejów rodzicielstwa jest zaszczyt współuczestniczenia w odkrywaniu tych codziennych cudów. Możliwość dostrajania się do dziecięcego tempa – tak odmiennego od pędu, w którym żyją ludzie dorośli.
A wszystko rozpoczyna się jeszcze przed aktem narodzin. Kobieta w zaawansowanej ciąży, nie jest w stanie wykonywać wielu czynności tak szybko, jak mogła robić to wcześniej. Musi zwolnić krok i poruszać się w tempie, na jakie pozwala coraz większy ciężar brzucha, w którym rozwija się dziecko.
Potem często trzeba będzie czekać:
-
aż dziecko zdąży zjeść obiad,
-
aż się zdoła wysłowić,
-
aż ubierze się samodzielnie,
-
aż umyje zęby,
-
aż wyjdzie swoim tempem po schodach,
-
aż zawiąże sznurówki,
-
aż się wyzłości i uspokoi…
Mnóstwo czekania, które dla rodzica może być trudne, ale odpowiednio przeżyte – staje się błogosławione.
To w nim może się doskonalić cnota cierpliwości.
Tak, aby można było w końcu powiedzieć:
„zamiast patrzeć na czas,daję sobie czas, aby patrzeć”(Diane Loomaus) …
(fot. unsplash)