Jestem prawie pewna, że czasem zajmując się swoimi dziećmi nie wiesz, jak się nazywasz. Może nie dosłownie, ale rozumiesz, o co mi chodzi? Czasem tak bardzo bywamy pochłonięte – chcąc, nie chcąc – sprawami naszych pociech, że zupełnie zapominamy o tym, kim tak naprawdę jesteśmy, czego potrzebujemy. Wiemy tylko, że mamy już dość i że wszelkie granice przyzwoitości zostały przekroczone! Nasze prawdziwe „ja” kwili w kącie zdeptane i ledwo je nawet słychać.
Znasz ten dylemat?
Jeśli wykonałaś krótkie ćwiczenie, które znalazło się pod ostatnim artykułem, to pewnie zorientowałaś się, że Twoje zapotrzebowania na przestrzeń dla siebie są dość duże. Przypuszczam, że zakreśliłaś więcej niż jedną odpowiedź i może nawet – podobnie jak ja – masz na co dzień problem z uporządkowaniem ważności swoich pragnień.
Znasz ten dylemat pt. w co ręce włożyć, kiedy masz w końcu chwilę czasu dla siebie, bo ktoś inny zajął się Twoimi dziećmi? Nie chodzi mi tu o dylemat: wywiesić pranie czy umyć lodówkę. Nie wiem, jak Ty, ale ja staram się już nie mieć takich dylematów w moim czasie wolnym od dzieci. Chodzi mi o dylemat dotyczący kolejności zaspokojenia Twoich prawdziwych potrzeb.
Dla mnie na przykład nie zawsze jest to takie oczywiste, czy powinnam wolny wieczór przeznaczyć na:
- odprężającą kąpiel, czyli coś dla ciała,
- głębszą rozmowę z mężem, czyli coś dla bezpieczeństwa emocjonalnego,
- pchanie do przodu swoich DoM-owych projektów, czyli rozwój intelektualno-twórczy,
- a może zagłębienie się w modlitwie i podreperowanie stan ducha i relacji ze Stwórcą?
Przyznaję, że zdarzało mi się już nie dosypiać. Nie tylko dlatego, że dzieci budziły się w nocy po parę razy, ale także dlatego, że siedziałam do późna, dłubiąc coś przy blogu, bo mi się wydawało, że jak tego nie zrobię, to po prostu oszaleję w tym dziecięco-domowym kołowrotku. Potrzebowałam odskoczni, zajęcia się czymś tylko dla siebie, nawet kosztem wypoczynku. Oczywiście na dłuższą metę nikomu tego nie polecam.
Co pomaga rozwikłać ten problem?
Wydaje mi się, że dylemat, o którym piszę, można łatwiej rozwiązać, gdy wiesz, kim naprawdę jesteś, gdy dobrze znasz samą siebie oraz swoje wartości, a także akceptujesz etap rozwojowy, na którym jesteś.
Kiedy uświadamiam sobie, że chcę docierać ze swoim przekazem do mam i to takich, które potrzebują w swoim życiu więcej przestrzeni dla siebie, to zastanawiam się nie tylko nad tym, jak zdefiniować tę przestrzeń, o czym pisałam ostatnio tutaj. Zastanawiam się też, co dla Ciebie znaczy to „DLA SIEBIE”. Pytanie kluczowe, bo dotykające samego jądra Twojej tożsamości.
W anonimowej ankiecie jedna z mam napisała, że potrzebuje wskazówki, jak odnaleźć swoje miejsce jako żona, mama, kobieta, pasjonatka. Ta Czytelniczka w nawiasie dodała coś bardzo ważnego: „już kolejność przysparza mi nie lada kłopotu”.
Droga autorko tych słów, wiedz, że jestem Ci bardzo wdzięczna, że nazwałaś problem po imieniu, bo i ja się z nim borykam. Obiecuję dołożyć wszelkich starań, żeby ten dylemat uczynić dla Ciebie, dla siebie i dla nas wszystkich, łatwiejszym do rozwiązania. Może nie stanie się to od razu, ale ufam, że zadawanie właściwych pytań, otwiera szansę uzyskania odpowiedzi.
Ty, czyli kto?
Kim właściwie jesteś? Która życiowa rola jest najważniejsza? Jak je wszystkie pogodzić, żeby sensownie żyć?
Kiedy za radą Pata Flynna, mojego wirtualnego mentora, próbuję jeszcze bardziej dookreślić, zawęzić, czyli wyspecjalizować swojego bloga, to dochodzę do pewnego rodzaju ściany. „Dla mam, które potrzebują przestrzeni dla…”??? Swojego ciała? Na odpoczynek? Na rozwój? Na pasję? Na realizowanie swoich autorskich projektów?
Nie umiem w tym gąszczu na razie znaleźć innego określenia poza tym – „DLA SIEBIE”. Może to kwestia czasu i może się jeszcze wyspecjalizuje, dokonam pewnych cięć. Na ten moment potrzebuję potraktować ten projekt, siebie oraz przede wszystkim Ciebie całościowo, holistycznie. Bo wszystko w rozwoju wnętrza jest ważne. Ciało, serce, umysł i dusza. Integracja wewnętrzna tych czterech sfer, to coś więcej niż pogodzenie różnych życiowych ról, które są tylko pewnym zewnętrznym filtrem, przez który zwykłyśmy opisywać siebie. Ważniejsze jest nasze „ja”. Twoje i moje. Niczego nie dajmy sobie wyciąć, choćby to oznaczało, że tej przestrzeni dla siebie będziemy potrzebowały jeszcze więcej niż się nam i naszemu otoczeniu wydawało!
Odkrywanie swojej tożsamości to proces
W trakcie zgłębiania tych wszystkich dylematów, doznałam pewnego drobnego olśnienia i oczywiście chcę się nim z Tobą podzielić.
Wydaje mi się, że tę hierarchię naszych potrzeb związanych z przestrzenią dla siebie można by ująć trochę jak rodzaj reakcji łańcuchowej, w której każde kolejne ogniwo zawiera w sobie wszystkie poprzedzające. W ten sposób da się wyróżnić 6 FAZ POSZUKIWANIA PRZESTRZENI DLA SIEBIE.
Jeśli jesteś mamą, która kręci się głównie wokół spraw swoich dzieci i swojego domu, to pierwszą kluczową sprawą, jakiej potrzebujesz, jest odpoczynek, zadbanie o swój wygląd i relaks. (FAZA KONTAKTU Z CIAŁEM)
Regularna praktyka odpoczywania otworzy przed Tobą kolejną potrzebę przestrzeni. Poczujesz chęć rozmowy, spotkania się z kimś, napisania listu, zadbania o Twoje relacje – nie tylko relacje z dziećmi, ale też z innymi dorosłymi. (FAZA SKUPIENIA SIĘ NA RELACJACH)
Zapragniesz też prawdopodobnie rozwijać się intelektualnie, uczyć się nowych rzeczy. Poszerzając nowe horyzonty pewnie odczujesz też potrzebę głębszego poznania samej siebie, czytania w księdze Twojego wnętrza. (FAZA ROZWOJU INTELEKTUALNEGO)
Jeśli nie skłoni Cię ku temu bezpośrednio codzienna praktyka interakcji na linii Ty-dzieci, to i tak wcześniej czy później, zapragniesz poprzyglądać się samej sobie, swoim przekonaniom, emocjom, potrzebom, celom, marzeniom, aspiracjom właśnie. Będziesz chciała poznać sens swojego życia i to, do czego zostałaś tak naprawdę powołana. (FAZA SKUPIENIA SIĘ NA SWOIM WNĘTRZU)
Im lepiej zaczniesz siebie rozumieć i im bardziej zaczniesz czuć się dobrze i pewnie z samą sobą, tym łatwiej będzie Ci dostrzec wiele nowych możliwości. Już nie tylko będziesz szukać przestrzeni dla siebie, lecz ona sama zacznie przychodzić do Ciebie. Odblokuje się za pewne Twoja kreatywność, do głowy przyjdzie Ci wiele ciekawych pomysłów, z którymi zapragniesz wyjść w końcu do świata. Będziesz miała ochotę rozwijać swoje pasje w działaniu. Zapragniesz dzielić się swoim doświadczeniem z innymi. (FAZA ROZWIJANIA PASJI I KREATYWNOŚCI)
Możliwe, że z czasem te pasje przerodzą się w jakąś większą ideę, którą zapragniesz ogłosić światu. Może poczujesz, że czas na zmianę pracy albo pomyślisz nieśmiało o założeniu własnego biznesu. Poczujesz się na tyle silna, żeby wyjść z inicjatywą na zewnątrz. (FAZA WYJŚCIA DO ŚWIATA)
Takie jest moje doświadczenie. I jeśli czujesz, że jako mama na którymś z opisanych etapów jesteś zablokowana, albo masz wrażenie, że on przerasta Twoje obecne możliwości, to nie bój się tego. Proponuję, żebyś dłużej pozostała w obecnej fazie ze świadomością, co może być dalej. Wydaje mi się, że tu nic nie da się przyspieszać. I nawet nie warto tego robić. Uszanuj swoje tempo.
Jestem tutaj, aby Ci pomagać w stopniowym odzyskiwaniu Twojej zagubionej tożsamości. Tak, żebyś zawsze wiedziała, jak się nazywasz i jakie jest Twoje prawdziwe imię :).
Klikając TUTAJ, możesz pobrać diagram obrazujący opisane powyżej zależności oraz listę pytań, które pomogą Ci określić, która faza rozwoju jest dla Ciebie aktualna.
No i jak zwykle z ciekawością czekam na Twój komentarz? Co zapamiętałaś z tego artykułu? Która faza najlepiej oddaje Twoje aktualne potrzeby?